Mały rejs po Amazonce. (marzec 2014)

Lekko pochmurny i wietrzny dzień.
Woda i słodkie bułeczki upchane w plecakach. Dziś wielki dzień.
Jesteśmy gotowi na spotkanie z Amazonką.
Ładujemy się do siedmiometrowej, drewnianej łodzi i wypływamy.
Łagodnie podskakujemy na falach, wiatr plącze włosy, ciekawie rozglądamy się dookoła.
Szybki nurt rzeki niesie ładunek porwanych drzew, gałęzi i nas.
Nie odpływamy daleko od wioski, a już spotyka nas pierwsza niespodzianka.
Niespodziewanie z brązowawej wody wynurzają się delfiny.



Sporo o nich czytałam, oglądałam w programach przyrodniczych, ale spotkanie ich na żywo...
Szarosrebrne, połyskujące grzbiety wynurzyły się z wody. 
Różowe podbrzusza, łagodne usposobienie i magiczna symbolika ich istnienia. Tyle szczęścia i radości, to więcej niż mogłabym sobie wymarzyć. Aż trudno mi uwierzyć. Że jestem właśnie tutaj, że mogę dzielić i cieszyć się razem z przyjaciółmi tak niezwykłą chwilą. Płyniemy dalej wzdłuż brzegu. Do lotu podnoszą się małe, białe czaple i spłoszone naszą obecnością zimorodki.
Zaczyna padać. Nie zraża nas to zupełnie.
Za zakrętu wyłania się inna łódź, a właściwie większe czółno, które ku naszemu zaskoczeniu przewoziło inną łódź.
Rzeka to istna autostrada, po której pływają nie tylko małe łodzie, ale także szybkie łodzie motorowe oraz większe pasażerskie statki.
Przewozi się w zasadzie wszystko. Ludzi, zwierzęta, owoce na sprzedaż lub wymianę, spotkać można nawet rzeczną stację benzynową.
Życie nad rzeką jest pełne lokalnego kolorytu, zgiełku i słońca.
Wpływamy do mniejszego dopływu. Rzeka uspakaja się, słoneczko wychodzi zza chmur.
Krajobraz nie zmienia się zbytnio, słychać cykanie owadów i pojawia się więcej ptaków.



Dopływamy do małej wioski.
Niestety i tutaj dociera cywilizacja.
Wspinamy się na wieże widokową, nawiązujemy z Bartkiem bliższą znajomość z dzikimi pszczołami (Bartek obrywa w kart,  a ja w policzek). Wędrujemy wąską drogą wzdłuż, której stoją drewniane domy. Domy budowane na palach, gdzie obowiązkowo zawieszony jest hamak. Obok chat rosną bananowce, kokosy i papaje.


 










Marzy nam się popłynąć łodzią w którąś z odnóg wielkiej rzeki.
Zabawić się w "małych" odkrywców. Spotkać manaty, ariranie i złowić piranię na haczyk.
Wiem, że to wszystko jeszcze przed nami.
Wiem, także że nasze życie nad Wartą nie będzie już takie samo.
Zmieniło się wszystko, zmieniliśmy się my.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz