Trochę zdjęć z terenu...



Owłosiony gość

To maleńkie gniazdko miało ok. 8cm.

Śniadanko, obiad i kolacja :))))

Ulubiony napój Peruwiańczyków

Bananowce


Wiszące gniazda



Mostek na rzeczce


Panele słoneczne

Ten statek kosmiczny to piekarnik solarny

Randka Patyczaków

Bardzo dobre winko



" W moim magicznym domku..."

Gdy wyjeżdżaliśmy znajomi i rodzinka zastanawiali się " no, ale jak i gdzie będziecie mieszkać?".
Odpowiadamy.
W rejonie Loreto,  w którym mieszkamy buduje się przede wszystkim z drewna.
Oczywiście w Iquitos i w Naucie są budynki murowane, np. kolonialne kamienice, szeregowe domy ze sklepami na parterze i często z tarasami na dachach.
Mają one swój urok,  jednak na obrzeżach miast i po za nimi buduje się domy drewniane.
Domy osadzane na palach ( ze względu na porę deszczową i wizytami gryzoni), obijane są moskitierą lub bez, z blaszanymi dachami lub palmowymi. Ma się czasami wrażenie, że wszelkie prawa budowlane nie mają tutaj większego znaczenia. Buduje się z tego co jest pod ręką i przede wszystkim z tego na co cię stać.


Widok na naszą chatkę


Kot Mesjasz - zawsze wszystko ma pod kontrolą

Zachód słońca


Nasza chatka zbudowana jest z drewna, osadzona na drewnianych palach z blaszanym dachem, po którym w czasie deszczu spływa pyszna deszczówka.
W tej chwili jedna część chaty pokryta jest moskitierą i w tej części śpimy (na materacach), przesiadujemy oglądając filmy na komputerze (prąd z paneli słonecznych) i gotujemy (kuchenka gazowa). Kupiliśmy już dużą moskitierę na kolejną część chaty, ale zanim ją założymy chłopcy poprawią podłogę (wtedy zamieszczę więcej zdjęć).
Jak wygląda nasz dzień?
Opiszę dzisiejszy. Pobudka o 10 rano ( wczoraj oglądaliśmy dwie części obcego:) ). Bartasy poszły z maczetami rozprawić się z krzakami, które obrosły bananowce.
Ja zabrałam się za pranie (nie używam proszku, ale mydła, które jest bezpieczne dla środowiska i którym myjemy ciało i włosy ),

a potem za obiad.
Dziś kuchnia podaję zupę z soczewicy z warzywami - danie proste, ale sycące. Na deser sałatka owocowa.
Temperatura w cieniu to 31 stopni, wieczorami spada (zwłaszcza jeśli pada w nocy) do przyjemnych 23 stopni. Jeśli robi nam się chłodniej przykrywamy się lekkimi kocami.
Nasze życie jest całkiem zwyczajne i proste, jedyna różnica to zniewalające otoczenie. Jesteśmy tutaj miesiąc i nadal kiedy się budzę nie mogę uwierzyć, że tu jestem.
Wykluczyliśmy prawie całkowicie mięso z naszego jadłospisu, jadając przede wszystkim warzywa i owoce.
Zrobiliśmy sobie mały prezent i kupiliśmy sokowirówkę - frajda dla podniebienia i zabawa przy dobieraniu owoców do koktajli.








Nie ciągnie nas do miasta. Jedziemy tylko wtedy, gdy jest taka potrzeba (zakupy, internet i telefon do Polszy) lub przeogromna ochota na lody :))
Na ulicach Iquitos pełno motokarów, autobusów i ludzi. Spokojnie robi się w porze sjesty, kiedy to większa część sklepów jest zamykana. Przez chwilę robi się w miarę spokojnie i jest czym oddychać. Niestety tak duża ilość pojazdów generuje spaliny (czasami aż trudno oddychać). Dlatego bywamy tam rzadziej. Trochę lepiej jest w Naucie, tutaj ruch jest mniejszy.





Zgubiony czas

Czas zwolnił. Chwilami dla orientacji lub zwykłej ciekawości pytam o dzień i godzinę.
Wiedza ta nie jest mi do niczego potrzebna, ale i tak pytam.

Wstajemy zazwyczaj miedzy 7 a 8 rano, o tej godzinie czuć jeszcze przyjemny wiaterek (zwłaszcza jeśli w nocy padało). Potem robi się gorąco. Nie jesteśmy jeszcze przyzwyczajeni do takich temperatur, ale liczę na to, że z czasem wszystko się unormuje i będzie łatwiej.
Poranna toaleta, jakieś śniadano jeśli ktoś głodny i obowiązkowa kawa.
Mamy wrażenie, że czas zwolnił. Nie goni nas nic i my nie gonimy na sile za niczym.
Nasze życie toczy się w rytmie przyrody i aury. To one decydują jak będzie wyglądał nasz dzień.
Śmiejemy się sami z siebie, gdy rankiem planujemy jakieś zajęcie, np. przygotowanie terenu pod ogródek, a tu z nieba istny potop. Przeczekać?
No cóż, czasem pada tylko chwilę, a czasem cały dzień.
Wtedy trzeba realizować plan B.
W ramach tego planu są małe prace domowe, czytanie (mamy dużo książek), rozmowy ciągnące się godzinami lub wymyślanie co by tu zjeść.

Dziś mamy właśnie taki dzień.
Wyciągnęłam duży słownik i zabrałam się za tłumaczenie listy zakupów ( to najszybszy sposób na przyswojenie nowych słówek).
Po ostatnich zakupach odkryłam pyszną marmoladę z owoców camu-camu oraz masło z orzechów ziemnych.
Kupiłam także dżem truskawkowy, ale okazał się tak słodki, że nie można go było zjeść.
Inne ciekawostki to majonez w torebkach i mate de coca. Zasmakowaliśmy także w mocnej kawie ALTOMAYO - w ekspresowym tempie stawia na nogi.
Wszystkie produkty oczywiście  PRODUCTO PERUANO.
Za każdy razem, gdy jedziemy na zakupy
odkrywam coś innego. Pierwszy raz robienie zakupów zaczęło sprawiać nam przyjemność.





Dziś na śniadanko na stole wylądowała papaja i jabłkowe banany (pierwszy raz jedliśmy banany o smaku jabłka).
Na obiadek, Bartasy zażyczyły sobie "PRAŻOKI".
Danie to wspominał Bartosz. W Polsce robiła mu je Babcia Marysia.
Przepis bardzo prosty.
Gorące puree ziemniaczane miesza się na patelni z podsmażoną cebulką i czosnkiem, wszystko podsmażyć aż utworzy się rumiana skórka na ziemniaczkach.
Podaliśmy je z sałatką pomidorowa. Danie szalenie proste, ale bardzo smaczne.







Co dalej?
Dalej sjesta. Czytanie, spanie lub pisanie.
Nadal pada.
Czas płynie leniwie. Kot ułożył się wygodnie na torbie i także uciął sobie drzemkę.


Chlopcy Radarowcy


kierowca bombowca nr 1

Kierowca bombowca nr 2

 

Nie wazne czym i jak, byle do przodu...   (zapis bez polskich znakow)


Wychodze z zalozenia, ze nie istotne jest czym i jak, byle do przodu. Srodki transportu przerozne.
Komfortowa jazda motokarem, autobusami, ktore jezdza tylko dzieki sile woli kierowcy. Busami przeladowanymi ludzmi i towarami tez nie jest zle.
Zdarzylo sie na pace ciezarowki ( z policjantami, ktorzy tez korzystali z podwozki), a ostatnio w bagazniku kombi.

Niestety zdarza sie i tak, ze musza nam wysarczyc nasze wlasne nogi (Bartasy juz zaliczyly 10 kilometrow pieszo)
Troche lepszy transport zapewniaja taksowki, ale tu trzeba miec mocne nerwy i aniola stroza po swojej stronie.
Jezdza szybko i to czasem nawet bardzo ( ja nie sprawdzam jak bardzo).
Najbardziej popularne sa motokary i motocykle. Na ulicach miast sa ich tysiace. Robia one nie maly halas i jeszcze wiksze zanieczyszczenie powietrza. Po kazdym powrocie z miasta dlugo czujemy jeszcze spaliny w plucach. Zastanawiam sie jak mieszkancy moga wytrzymac w takim smogu.

Dzis do Nauty dotarlam na motocyklu. Nie moglam doczekac sie na autobus, wiec zaczelam isc pieszo. Po dwoch kilometach zatrzymal sie sypatyczny Policjant i dowiozl do samej Nauty.
Potrzeba troch szczcia i duzo usmiechu.

Slonce  i tylko slonce.... (zapis bez polskich znakow)

Slonce daje dzis do wiwatu. Termometr pokazuje w cieniu 32 stopnie. Od dwoch dni nie padalo, wiatr gdzies sie ulotnil i wszystko zamarlo w bezruchu. Ja tez.

Nie slychac nawet ptakow, tylko swierszcze maja jeszcze sile i nie daja za wygrana.
Lula schowa sie pod chate i slychac tylko jak pije wode. Mesjasz, ktorego bartas przechrzcil na kotka mamrotka jak zwykle ma sjeste.

ja sama siedze w fotelu i probuje poukladac w glowie mysli. spogladam co jakis czas na niebo szukajac oznak deszczu. Nic z tego.

Dochodzi 14, dobrze byloby cos zjesc, ale w taki skwar nie chce sie nawet jesc.
Nachodzi mnie ochota na prysznic. Tak to dobra mysl. Zejscie nad rzeczke w tym upale malo mi sie podoba. Oglaszam na pokladzie bunt. Jestem dzisiaj sama sobie kapitanem i chlopcem okretowym.

Zdejmuje sukienke i pedze na pomost chaty. Nabieram miska wode z beczki i wylewam na siebie.
Oj zimna. Oj  cudowna.

Tego dnia wiele razy korzystalam z beczkowej ulgi.
W nocy doczekalam sie i deszczu i burzy.