Wedrowka dobiega koñca. (bez polskich znakow)


Poczulam przyjemna ulgê, ze mogê ostatecznie rozpakowaæ walizkê. Têsknilam za cisza i atmosfera tego miejsca. Za swierszczami, pluskaniem siê w rzeczce i za sloñcem. Smakiem owoców, burzami
i swiergotem ptaków.
Zwiedzilismy wspaniale miejsca, poznalismy ciekawych ludzi, przezylismy przygody wiêksze i mniejsze. Jednak najlepiej czujemy siê wlasnie tutaj.
Po przyjezdzie przezylismy jednak maly szok. Otoczenie domku lekko siê zmienilo, zniknêly zarosla, zniknêly komary i niestety zniknêly takze nasze zwierzaki. Nie dopilnowane przez opiekuna terenu, gdzies siê zapodzialy. Smutek i têsknota. Mielismy nadziejê, ze moze wróca, gdy zorientuja siê, ze jestesmy juz na terenie. Daremne czekanie. Zrobilo siê cicho i smutasnie.


Moskitiera juz stoi



zolta toronga

Dlugo mam czekac na ten obiad?







A z tego robi sie pyszna czekolade :)))




Obiad tez sie znalazl.


Na smutki najlepsza jest praca. Zabralismy sie wiêc za porzadki terenowe. Koszenie sciezki i pozostalej czêsci terenu, dokoñczenie naszej moskitiery, czyli ulepszanie naszego codziennego zycia. Zajêlo nam to chwilê.




Internet w miasteczku "chodzi" wolniej od zólwia, wiêc nie moglam nawet dodac  jednego zdjêcia. Sprawdzenie poczty graniczylo z cudem.
Dni mijaly. Sloñce przeplatalo siê z deszczami, praca z malymi rozrywkami. Czuliœmy, ze do szczêscia brakuje nam juz tylko zwierzaków.
Postanowilismy, ze musimy postarac sie o nowych domowników. I oto sa, zawitaly do nas psiaki od przyjaciela. Rozrabiaki jakich malo. Wszedzie ich pelno. Nowi domownicy na terenie.

Z lewej PUSZKA i jej brat PRAZOK







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz