ROCZNICOWY WYPAD DO PARKU 

Jak ten czas leci. Minelo nam wlasnie osiem lat malzenstwa.




































To tylko motor, przeciez nie kupilem promu kosmicznego. (bez Polskich znakow)


Czekalam na powrót chlopców z Iquitos, skad mieli przywieœæ panele sloneczne. Wreszcie sa.
Bartas zrobil mi niespodziankê, bo zamiast paneli na przyczepce znajdowal doczepiony motokar.




Moskitiera gotowa do zamieszkania  (bez Polskich znakow)


Moskitiera stoi, podloga zabezpieczona przed "goscmi". Chlopcy zbudowali dla mnie mini kuchniê, stól i lawy do siedzenia.
Mozna wypakowaæ wszystko, co do tej pory czekalo cierpliwie w plastikowych kontenerach.
Male drobiazgi przywiezione z Polski oraz pamiatki przywiezione z podrózy.
Zrobilo siê domowo i przytulnie.
















Wedrowka dobiega koñca. (bez polskich znakow)


Poczulam przyjemna ulgê, ze mogê ostatecznie rozpakowaæ walizkê. Têsknilam za cisza i atmosfera tego miejsca. Za swierszczami, pluskaniem siê w rzeczce i za sloñcem. Smakiem owoców, burzami
i swiergotem ptaków.
Zwiedzilismy wspaniale miejsca, poznalismy ciekawych ludzi, przezylismy przygody wiêksze i mniejsze. Jednak najlepiej czujemy siê wlasnie tutaj.
Po przyjezdzie przezylismy jednak maly szok. Otoczenie domku lekko siê zmienilo, zniknêly zarosla, zniknêly komary i niestety zniknêly takze nasze zwierzaki. Nie dopilnowane przez opiekuna terenu, gdzies siê zapodzialy. Smutek i têsknota. Mielismy nadziejê, ze moze wróca, gdy zorientuja siê, ze jestesmy juz na terenie. Daremne czekanie. Zrobilo siê cicho i smutasnie.


Moskitiera juz stoi



zolta toronga

Dlugo mam czekac na ten obiad?







A z tego robi sie pyszna czekolade :)))




Obiad tez sie znalazl.


Na smutki najlepsza jest praca. Zabralismy sie wiêc za porzadki terenowe. Koszenie sciezki i pozostalej czêsci terenu, dokoñczenie naszej moskitiery, czyli ulepszanie naszego codziennego zycia. Zajêlo nam to chwilê.




Internet w miasteczku "chodzi" wolniej od zólwia, wiêc nie moglam nawet dodac  jednego zdjêcia. Sprawdzenie poczty graniczylo z cudem.
Dni mijaly. Sloñce przeplatalo siê z deszczami, praca z malymi rozrywkami. Czuliœmy, ze do szczêscia brakuje nam juz tylko zwierzaków.
Postanowilismy, ze musimy postarac sie o nowych domowników. I oto sa, zawitaly do nas psiaki od przyjaciela. Rozrabiaki jakich malo. Wszedzie ich pelno. Nowi domownicy na terenie.

Z lewej PUSZKA i jej brat PRAZOK